Gdyby ktoś włączył nam film „Moonraker” pod sam koniec, kiedy toczona jest walka w kosmosie na laserowe pistolety, pomyślelibyśmy, że to jakaś z części „Gwiezdnych Wojen”. Nic bardziej mylnego, James Bond niszczy kosmiczny świat Hugo Draxa.
Ten czarny charakter próbował stworzyć nową cywilizację. W kosmosie miał dać jej początek. Przeszkadza mu oczywiście niezawodny agent 007, współpracujący z agentką CIA, dr Łebski (oryginalnie Goodhead). Oczywiście to właśnie z tą kobietą Bond wiedzie główny romans. Jej rolę odegrała bardzo ładna Lois Chiles.
Pojawia się też kolejny raz „Szczęki”. Znowu toczy boje z Jamesem Bondem, ale jest niezniszczalny. Co się wydaje, że to koniec tego wielkiego faceta z metalową szczęką, nie wiedzieć czemu, pojawia się ponownie. Pod koniec filmu mamy sielankę. Zakochany „Szczęki” staje się przyjacielem Bonda. Uwalnia go z doku na stacji kosmicznej. Cóż za urocze zakończenie, prawda?
Efekty specjalne w filmie są raczej przeciętne. Sam motyw kosmosu, statków kosmicznych chyba przerysowany. Co prawda technicznie wyszło znacznie lepiej niż w części „Żyje się tylko dwa razy”, gdzie również mieliśmy wątki ze statkami kosmicznymi, ale to nadal pozostawia wiele do życzenia.
Wiecie, że „Moonraker” jest jednym z najgorzej ocenianych części Bonda? A prawdopodobnie jednocześnie najbardziej popularną częścią z Rogerem Moorem w roli głównej – tak się przynajmniej wydaje. Mam mieszane odczucia. Jednocześnie ten film lubię i czuję odrazę. To dziwne, ale tak właśnie jest.
Sama fabuła i motyw Draxa nie są przecież wcale takie złe. Kobiety agenta 007 też piękne. Jest też przecież gondola, która unosi się na poduszkowcu po Placu Św. Marka w Wenecji, nowoczesna motorówka w i wodne pościgi, czyli to w czym Moore był najlepszy, czy scena walki Bonda i „Szczęki” na górskiej kolejce linowe w Rio de Janeiro. No właśnie, same krajobrazy z brazylijskiego miasta robią wrażenie.
Wnioski? „Moonrakera” można polubić, a może nawet pokochać. Trzeba jednak mieć dystans do wątków czysto kosmicznych. Tam można odnieść wrażenie kiepskich efektów. Jeśli kosmiczne bitwy laserowe nam nie przeszkodzą, powinniśmy czasami wrócić do tej części.
Zdjęcie autorstwa Craig Adderley z Pexels